poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Gimnastyka Słowiańska czyli Przebudzenie Mocy :-)

Obserwujemy ostatnimi czasy piękne zjawisko powrotu do korzeni.
Z jednej strony świat nadal zachłystuje się przepływem informacji, dzięki któremu mamy dostęp do wiedzy pochodzącej z najdalszych zakątków globu, ale równolegle, jakby dla utrzymania doskonałej równowagi, obserwujemy, jak wiele kultur zaczyna dokopywać się do swojego własnego dziedzictwa. A kiedy szukamy...znajdujemy...:-)

Czy wiedzieliście, że Słowianie mieli swoje własne powitanie słońca? No właśnie...a mieli.
A czy wiedzieliście, że Słowianki miały wiedzę, w jaki sposób zachować zdrowie i witalność na każdym etapie kobiecego życia? I, że ta wiedza, przekazywana z pokolenia na pokolenie, przetrwała do dzisiejszego dnia?

Ja nie wiedziałam.
W szkole nauczona byłam, że wszystko zaczęło się od 966 roku, bo Chrzest, bo Mieszko I...i nigdy nie zastanawiałam się co było wcześniej...gdzie był ten prawdziwy początek...jak daleko sięgają nasze korzenie i co z tego wynika.
A wynika niezwykle wiele...pomyślcie przez chwilę, jak wyglądają teraz Wasze korzenie?
Podczas jednej z medytacji płynęłam moimi korzeniami w głąb historycznej gleby, coraz głębiej w czas i już myślałam, że zaraz dotrę do źródła życiodajnych soków, kiedy zobaczyłam, że dalej nie popłynę...dalej moje korzenie były przecięte, jakby tępym mieczem, który pozostawił postrzępione końce. Tak zapisał się w moim drzewie życia moment, który dosłownie wymazał z pamięci zbiorowej wszystko co działo się do tej pory.
Dopiero teraz dokopujemy się do tej wiedzy, zbieramy ją w spójną całość...i odbudowujemy nasze poranione korzenie...

Moim budulcem okazała się Gimnastyka Słowiańska.
Od dłuższego już czasu czułam potrzebę popracowania nad moją kobiecą energią. Podłączałam się pod nią na najróżniejsze sposoby, ale ciągle miałam wrażenie kontaktu, jak przez szybę...czułam ją, ale wciąż jako coś odrębnego od mojej istoty.
Nie miałam skąd zaczerpnąć tej mocy, bo tak się akurat w moim rodzie złożyło, że żadna z kobiet, jak daleko potrafię sięgnąć, nie miała połączenia ze swoją kobiecością, nie potrafiła tej energii zamanifestować.
I tutaj z pomocą przyszła mi gimnastyka naszych Przodkiń :-)

Na zajęcia Małgosi Daniło - Gorlewicz trafiłam "przypadkiem". Widziałam informację o zajęciach, poczytałam trochę na stronie o słowiańskiej gimnastyce i mocno to we mnie zarezonowało, ale...nie mogłam zrobić pierwszego kroku. Znalazłam tysiące doskonałych powodów, dla których nie mogę uczestniczyć w zajęciach, ze sławetnym - nie mam czasu - na czele ;-)
Ale Góra czuwa, więc kiedy tak się wahałam, któregoś razu dostałam telefon od koleżanki z prośbą o otwarcie sali właśnie dla Małgosi. Pojechałam, zostałam na ćwiczenia i...ćwiczę już drugi miesiąc :-)

To co zaobserwowałam już na pierwszych zajęciach to ogromną radość ciała z wykonywanych ruchów. Wchodziłam w pozycję i czułam, jak energia zaczyna płynąć, a ciało idzie za tym i poddaje się, mięknie. Przez całe zajęcia czułam niesamowitą przyjemność, mimo, że ruchy - zwłaszcza na początku - wcale nie są takie proste. Wszystkie ćwiczenia ukierunkowane są na uwalnianie blokad z obszarów miednicy, odcinka lędźwiowego kręgosłupa, klatki piersiowej i szyi, czyli ze wszystkich tych miejsc, gdzie mamy najwięcej skumulowanych napięć, więc możemy poczuć gdzie ciągnie, gdzie boli, gdzie są przykurcze...i jak dużo ich jest.
Każda z nas jest inna i w inny sposób wypuszcza uwolnione w ten sposób emocje. Ja po pierwszych kilku zajęciach, kiedy odblokowywał mi się obszar klatki piersiowej, sporo płakałam, wypuszczając nagromadzony w tym obszarze żal. Teraz jestem w procesie wypuszczania napięć z odcinka lędźwiowego i też się dzieje ;-)
Piękne jest to, że poza niesamowitym oczyszczaniem blokad energetycznych, dzięki ćwiczeniom, w końcu zaczęłam czuć tą moją kobiecą moc, do której nie miałam do tej pory dostępu. Im dłużej ćwiczę, tym bardziej widzę, jak zmienia mi się postrzeganie kobiecej roli i dostrzegam, jak bardzo było ono do tej pory zniekształcone przez patriarchalne wzorce.
Wielokrotnie pisałam o tym, że nasza rzeczywistość, czyli świat zewnętrzny jest odbiciem tego co się dzieje wewnątrz nas i tego właśnie teraz doświadczam. Do tej pory gdy widziałam gdzieś wywiady ze sławnymi, zasłużonymi w jakiś sposób dla społeczeństwa kobietami to trafiałam na same wypowiedzi dotyczące kariery, misji, pasji zawodowej itd co odzwierciedlało mój wzorzec kobiety, która powinna realizować się zawodowo, aby być spełnioną i szczęśliwą. Teraz od pewnego czasu trafiam na wywiady, w których kobiety sukcesu mówią o swoich rodzinach, o tym, jak kochają dekorować swój dom, albo że kochają piec ciasta i bawić się ze swoimi dziećmi...co jest niczym innym, jak odzwierciedleniem zmiany, która zaszła w moim postrzeganiu spełnionej i szczęśliwej kobiecości.

To dopiero, albo aż drugi miesiąc mojego doświadczania Gimnastyki Słowiańskiej, ale już czuję, jak wiele zmian przyniosła ona na wielu płaszczyznach mojego życia.

Kochane kobiety, zachęcam Was gorąco, jeśli znajdziecie informację o warsztatach lub zajęciach z gimnastyki słowiańskiej to śmiało ruszajcie po tę wiedzę bo jestem pewna, że odmieni ona Wasze życie :-) A im więcej szczęśliwych, przebudzonych kobiet, tym szczęśliwsze będzie życie tutaj na ziemi...w końcu Ziemia też jest Kobietą ;-)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz