środa, 25 października 2017

Powrót do Miłości :-) ciąg dalszy...

Ponieważ temat jest delikatnej natury i nie wszystko jest takie proste do zrozumienia, zatem postanowiłam go uzupełnić :-)

Po wczorajszym wpisie pojawiły się głosy pytające czy w takim razie mamy akceptować w partnerze absolutnie wszystko, niczego od niego nie wymagać i we wszystkim ustępować?

Kochane moje i Kochani moi :-) odpowiedź brzmi - absolutnie nie!

Miłość i akceptacja nie oznaczają podkładania się, czy wręcz poświęcania się. Obie postawy wynikają z lęku przed byciem odrzuconą i nie mają z miłością nic wspólnego.

W związku mamy oboje wzrastać.

Chodzi o to, aby swojego partnera traktować tak, jak byśmy traktowały swoje dziecko. Ci którzy mają dzieci będą wiedzieli, o co mi chodzi, Ci którzy nie mają myślę, że stosunkowo łatwo się domyślą :-)
Miłość do dziecka (o ile nie ma jakiś blokad wypływających z uwarunkowań rodowych) jest właśnie miłością bezwarunkową. Każda matka kocha swoje dziecko właśnie takim, jakie ono jest, akceptuje w nim absolutnie wszystko, ale czy to oznacza, że pozwala mu na wszystko, że niczego od niego nie wymaga? Nie :-) Matka daje swojemu dziecku ten rodzaj miłości, który sprawia, że dziecko ma świadomość, że nic, ani nikt nie odbierze mu tej miłości i że nawet kiedy popełni błąd, zostanie mu on wybaczony, a jednocześnie dostaje od swojej mamy cenne lekcje, w postaci stawianych granic i wymagań, które pozwalają mu dorastać do życia w społeczeństwie.
Badania psychologiczne udowodniły wręcz, że dzieci, którym rodzice nie stawiali jasnych granic, odbierały to jako brak zainteresowania nimi ze strony rodziców, brak miłości.

Chodzi o to, aby przenieść ten rodzaj miłości na nasz związek. Aby nasz partner czuł, że kochamy go i akceptujemy takiego, jakim jest i nie odrzucimy go jeśli popełni błąd (a zobaczcie, jak często mówiąc o swoich potrzebach, tak naprawdę stosujemy szantaż - jeśli tego nie zrobisz odejdę od  ciebie. Albo - jeśli tego nie zrobisz, stracę do ciebie serce). Miłość i akceptacja tworzą bezpieczną przestrzeń do wyrażania wzajemnych potrzeb i oczekiwań względem siebie bez wymuszania czy szantażowania drugiej osoby.

Ważne, aby wybaczyć też samemu sobie, że wcześniej nie potrafiliśmy komunikować się z miłością. Mało kto miał w domu dobry przykład komunikowania się, więc w późniejszym życiu powielamy te schematy rodzinne, bo innych nie znamy (warto tu przyjrzeć się w jaki sposób rozmawiali ze sobą nasi rodzice i jakie ich schematy przejęliśmy) - polecam książki z dziedziny porozumiewania się bez przemocy.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Czasami bardzo nam zależy na uzdrowieniu związku i pracujemy nad swoją zdolnością do zaakceptowania naszego partnera takim jakim jest, a tymczasem on z jakiś względów nie ma ochoty iść z nami tą ścieżką i popracować nad swoją zdolnością do zaakceptowania nas. Jest to jedna z najtrudniejszych lekcji do przerobienia - pokochanie swojego partnera do tego stopnia, aby zaakceptować wybór jego duszy i pozwolić mu odejść, aby mógł doświadczać tego co sobie wybrał, samodzielnie lub z kimś innym.
Można powiedzieć, że jest to najwyższy sprawdzian z miłości - czy bardziej chcę, aby on był szczęśliwy i mógł doświadczać tego co sobie wybrał? Czy bardziej chcę, aby koniecznie był ze mną?

Osobiście uważam, że dopóki nie dostaniemy jasnego komunikatu od swojego partnera, że jego pragnieniem jest iść dalej bez nas, to nad każdym związkiem warto pracować i starać się go uratować mocą miłości. Zwłaszcza, że ze związkami jest jak z kośćmi - złamana kość, kiedy się ją dobrze złoży i da czas na zrośnięcie się, staje się dużo mocniejsza właśnie w tym miejscu, gdzie było złamanie - tak samo każdy uzdrowiony kryzys, tak naprawdę tylko związek wzmacnia. Ale aby tak było, obie osoby muszą CHCIEĆ przyjrzeć się swoim ranom i pouzdrawiać je mocą bezwarunkowej miłości.
Kiedy jeden z partnerów pracuje nad sobą, a wyborem duszy drugiego jest zatrzymanie się na etapie jakiegoś cierpienia, które jest mu potrzebne do jego rozwoju, to najbardziej kochającym wyjściem staje się pozwolenie mu na to, aby podążył swoją drogą.

Wszystko sprowadza się do tego, jak bardzo kochamy :-)







wtorek, 24 października 2017

Powrót do Miłości :-)

Rozmawiając z ludźmi, którzy ostatnio do mnie trafiają, widzę, że "na tapecie" jest temat związków. Oczywiście związki, pieniądze, praca są tematami, które nieustannie przewijają się w ciągu całego roku przeprowadzania sesji odpinania, ale są okresy kiedy któryś z nich wysuwa się na prowadzenie...i teraz takim przewodnim tematem są związki.
Sporo związków doświadcza momentów kryzysowych, niektóre stoją na skraju rozpadu, a w wielu pojawia się po prostu frustrujący impas.

Dla wszystkich, którzy przeżywają właśnie trudne chwile w związkach chciałabym napisać kilka refleksji odnośnie mojego postrzegania związków z perspektywy energetycznej :-) Mam nadzieję, że okaże się to dla Was teraz wsparciem :-)

Myślę, że większość z nas ma w swojej podświadomości obraz idealnego związku...i właśnie ten obraz staje się dla nas źródłem problemów. Dlaczego? Już wyjaśniam :-) Przyjrzyjcie się przez moment swojej wizji związku...jeśli będziecie ze sobą całkowicie szczerzy to zauważycie, że dobry związek to według Was taki związek gdzie we wszystkim jesteście zgodni ze swoim partnerem, gdzie partner spełnia wszystkie Wasze oczekiwania, pragnienia i potrzeby...jednym słowem taki związek gdzie partner w doskonały sposób uzupełnia Was i nigdy nie stawia Was pod ścianą, nigdy nie przekracza Waszej strefy komfortu.

To piękna wizja i wielu o niej marzy :-) ale czy zauważyliście już gdzie tkwi haczyk?

Szukanie idealnego dla nas partnera lub próby dopasowania obecnego do naszych oczekiwań zawsze wypływają z poczucia braku. Czujemy, że czegoś nam brakuje, więc potrzebujemy kogoś kto nam to zapewni "z zewnątrz". Najczęściej czujemy brak miłości i stąd taki nacisk, aby ta druga osoba była całkowicie z nami zgodna bo wtedy czujemy się kochani i akceptowani, natomiast każdą niekompatybilność odbieramy, jako odrzucenie naszej osoby.
Tymczasem NIE MOŻEMY DOSTAĆ CZEGOŚ CZEGO SAMI NIE MAMY, albo wydaje nam się, że nie mamy. A zatem jeśli brakuje nam w życiu miłości, nikt nas ją z zewnątrz nie napełni (a przynajmniej nie w sposób trwały).

Tutaj pojawia się problem ponieważ, tak naprawdę wszyscy odczuwamy deficyt miłości i tęsknimy za nią. Niemal u każdego w rodzie miały miejsce takie historie, gdzie na jakimś poziomie ten przepływ został zahamowany i zaowocował brakiem zasilenia nas w miłość. I co wtedy mamy zrobić (poza oczyszczeniem historii rodowej z blokad oczywiście)?

I właśnie tutaj wkracza temat związków z perspektywy energetycznej.
Każdy związek ma służyć przede wszystkim naszemu rozwojowi rozumianemu, jako powrót do Swojej Prawdziwej Istoty, którą jest...uwaga, uwaga...Miłość.
A kiedy związek służy naszemu rozwojowi to właśnie czyni wszystko to, czego się obawiamy, czyli wytrąca nas z naszej strefy komfortu, niejednokrotnie stawia przed ścianą zmuszając nas tym samym do przekroczenia granic naszej ograniczonej tolerancji i niezdolności do okazywania miłości bezwarunkowej.
Doskonały dla nas partner to taki, który cały czas pokazuje nam swoim zachowaniem (odbieranym często przez nas jako okrutne, niesprawiedliwe, nieczułe itd itp) gdzie są nasze bariery w odczuwaniu miłości. Każda sytuacja, której nie akceptujemy pokazuje nam konkretny brak do uzdrowienia...i stanowi szansę na przekroczenie tej bariery. Tylko od nas zależy czy z niej skorzystamy i przesuniemy swoje "nawiasy" ograniczające naszą przestrzeń tego co akceptowalne i kochane...czy ugrzęźniemy w poczuciu krzywdy.

Nie zharmonizujemy się ze Swoją Prawdziwą Istotą dopóki nie zaakceptujemy innych, takimi, jaki mi są...dopóki nie zobaczymy pod tą całą, wytrącającą nas z równowagi otoczką/iluzją Ich Prawdziwej Istoty.

Chodzi o to, aby odrzucić pragnienie zmieniania kogokolwiek i zauważyć, że już jest piękny, doskonały...że jest Miłością...tak samo jak my.

A wtedy oboje wracamy do stanu Miłości :-)

Czego sobie i Wam kochani życzę :-)


wtorek, 10 października 2017

Dlaczego afirmacje nie zawsze działają?

Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić pięknym filmem, w którym Gregg Braden wyjaśnia zjawisko kreacji rzeczywistości i tłumaczy czemu afirmacje nie zawsze działają. To jest 3 część z 6-ciu, które znajdziecie na YouTube.



Miłego oglądania i wyciągania wniosków :-)