piątek, 12 sierpnia 2016

Czy cierpienie to aby na pewno dopust Boży? ;-)

Do dzisiejszego postu zainspirowała mnie wymiana myśli na Skype z Panem Romanem - DZIĘKUJĘ :-)  Nieodmiennie wzrusza mnie świadomość, że każde takie spotkanie, czy to realne, czy wirtualne, zawsze wzbogaca obie strony...świat jest idealnie skonstruowanym miejscem.

A skoro doszliśmy do powyższego stwierdzenia to, w jaki sposób w ten idealny świat wkomponowuje się temat cierpienia?
 Przecież niewielu jest ludzi, którzy nie podoświadczali w swoim życiu trudnych, a często wręcz traumatycznych sytuacji. Większość osób ma w swoim dorobku życiowym doświadczenia, na wspomnienie których wzdychają - "za jakie grzechy...". A są i tacy, którzy większość swojego życia spędzili doświadczając niewyobrażalnego cierpienia.
Więc gdzie tu jest ta doskonałość świata?

Wiem, że trudno w to teraz, patrząc na mnie, uwierzyć :-) ale i ja mam na swoim koncie doświadczenia, o których przez długie lata nie potrafiłam myśleć inaczej niż z ogromnym bólem i poczuciem niezawinionej krzywdy. To był mój bagaż, który ciągnęłam za sobą, jak ogromną kulę u nogi. Potem przyszły długie lata rozmontowywania tej kuli i rozliczania się z przeszłością... Aż pewnego dnia, podczas medytacji dostałam zupełnie nowy wgląd w moją przeszłość.
W ułamku sekundy zobaczyłam i odczułam, jakim - dosłownie - błogosławieństwem było wszystko czego wcześniej doświadczyłam i wrzuciłam do worka z napisem "trauma". Uświadomiłam sobie, że nie byłoby mnie takiej, jaką jestem teraz, gdyby nie moja przeszłość. Do tej pory zawsze myślałam w kategoriach - gdyby mnie tak nie potraktowali to teraz byłabym super przebojową laską ;-) a moje życie byłoby nieprzerwanym pasmem sukcesów...
Może i by tak było, ale czy ta potencjalna superlaska ;-) miałaby wtedy taką wiedzę na temat życia, jaką mam teraz? Czy miałaby w sobie tyle empatii? Czy jej powołaniem byłoby pomaganie ludziom?

To gdzie jestem i jaka jestem teraz, jest moją największą radością i przerosło moje największe oczekiwania i marzenia...a prawda jest taka, że nie mogłoby to zaistnieć w takiej formie, gdyby nie moje wcześniejsze, trudne doświadczenia.

 Bo prawda jest taka, że kiedy wszystko idzie dobrze, zapadamy w błogą drzemkę i nie mamy potrzeby, aby cokolwiek zmieniać. Tylko czując dyskomfort mamy motywację do działania. Nie bez powodu na sam szczyt wskakują ludzie, którzy wcześniej upadli niemal na samo dno (zobacz biografię Louis L.Hay czy Tony Robbinsa).

Dlatego, jeśli nosicie w sobie bolesny bagaż z przeszłości to spróbujcie dzisiaj spojrzeć na niego trochę inaczej :-) Zobaczcie w nim zamiast kuli u nogi, trampolinę do nowego, lepszego życia...i odbijcie się od niej do góry :-)

Do zobaczenia pośród chmur :-)

Zapraszam na WARSZTATY







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz